sobota, 26 lutego 2011

Ona i ja...

Ona i ja. Strzykawka...bez igły. Zimna woda. Zimno na mnie. Zimna woda. Ona i ja. . Ona, Inna i ja. Zimna woda...ze strzykawki...bez igły. Uderza we mnie. Spływa... . Chłodno, przyjemnie. Erotycznie? Nie... . Miło.. tak po prostu. Zbyt młoda. Ona, Inna i ja. Eksperyment...raczej zabawa. Ona, Inna i ja. Dotyk wody. Woda otula. Mało. Miło. Lubię, gdy woda mnie otula. Chłodną wodą... . Kojąco. Lubię wodę, lubię ją...lubię Inną. Eksperyment. Zabawa. Łazienka. Moja? Nie. Jej. Innej. Nie moja , nie jej. Innej. Łazienka. Ona, Inna i ja. Podłoga. Majtki. Ona, Inna i ja. Miła woda. Zimna woda bez strzykawki. Bez igły. Igły nie ma i nigdy nie było. Woda. Ona, Inna i Ja. Jeszcze nie czas. Miło jedynie. To nie czas. Zbyt młoda. Jeszcze nie teraz. Nie czuję. Dreszcze jeszcze nie dziś.  Ona, Inna i ja. Obietnica. Jaaiaija. Ja.

wtorek, 30 listopada 2010

Piękne dni to letnie dni...

                Przez kilka pierwszych lat mojego życia zaznałam niewielu cudownych miesięcy, kiedy jest ciepło... a wtedy pozwalają mi bez pruderii pokazać całą swą naturę. Zazwyczaj jest to nad jeziorem...nad morzem lub innym akwenem wodnym, tam podobno wolno... ale tylko małym dzieciom! Starsze...mają coś co je zakrywa- nazywają to "kostiumem kąpielowym". Dziewczynki mimo, że nie posiadają okazałych piersi...są raczej jeszcze w tym podobne do chłopców- i tak ubierane są już w zakrywające sutki stroje. 
Jej jeszcze na razie pozwalają przechadzać się po piasku i trawie, jak Ją Natura stworzyła...nagusieńką. Dobrze dla mnie! Znów odczuwam wiatr i ciepło słońca...wodę gdy pluska się niewinnie na brzegu. Gorzej gdy piasek we mnie powchodzi...czasem się obetrę, ale zadbają o mnie...wiem o tym. 
Czasem widzę malutkich chłopców...oni nie mają tak jak dziewczynki- WAGIN... oni mają... SIUSIAKI! Tak na nie mówią... czy takie ich prawdziwe imię? Nie wiem.. nie miałam okazji spotkać się z jakimkolwiek bliżej żeby nawiązać rozmowę... kiedyś się dowiem... a może krzyknę? nie... to niepotrzebne.. na razie woli bawić się sama w piasku... nie będę Jej zmuszać do nawiązywania kontaktów z innymi dziećmi. Kiedyś spróbuję zagadnąć przechodzącego, jak się nazywa... ciekawa jestem... tak dyndają... oni to dopiero mają przechlapane...tak się ocierać..i jeszcze jakiś worek dźwigają- biedactwa.

Ona jeszcze niewiele o mnie wie...czasem nieśmiało dotknie, w wannie przy myciu, ale nie zna mojego imienia, nikt jej nadal nie powiedział. Nie wie do czego służę, czy pozna mnie kiedyś? Nawet nie wie jak naprawdę wyglądam, taktuje mnie dość powierzchownie. 

Kilka pierwszych lat mojego życia... jest podobne do siebie całymi dniami... albo latem urozmaicone o te chwile radości, a w pozostałe chłodniejsze miesiące... no cóż... jedynie w wannie i przy przebieraniu widzę świat który jest taki piękny... .

Mam jednak ciągle jakąś cichą nadzieję, że kiedyś się spotkamy... że kiedyś dotrze do mnie i zrozumie. Że się zaprzyjaźnimy... że pokocha mnie taką jaka jestem.

środa, 10 listopada 2010

Dorosłych myśli pokręcone...


Jak to jest być Waginą? Cóż...to jak być...duchem... przynajmniej w moim przypadku. Nikt kompletnie mnie nie widzi, nie rozmawia ze mną, nie pokazuje mi świata. Nikt mi nie powie jak wyglądam, sama nie mogę przecież oderwać się od Jej ciała i pobiec do lustra. Pewnie jestem brzydka... skoro nikt mi nie prawi komplementów. Nie wiem do czego służę aktualnie...czy jestem bezużyteczna? Kim będę jak dorosnę? Jaka będzie moja rola... gdyby ktoś zechciał mi to objaśnić.

Kolejne lato nadeszło, a Ona już chodzi. Pozwalają Jej się pluskać w jeziorach i morzu. Cudownie! Znów czuję na sobie wodę, promienie ciepłego słońca! Gorzej kiedy za dużo w piasku posiedzi, ale to nic. Tyle mogę znieść dla innych przyjemności które niosą ze sobą letnie wakacje. Życie nagiej, nie okrytej niczym jest wspaniałe. Czuję się jednością z całym światem- z siłami natury. Czuję się ważna i piękna, mimo że nadal nikt mi nic nie mówi, ale czuję się dobrze. Jest ciepło...i wieje ciepły wiatr otulając moją skórę ze wszystkich stron. Wspaniale... . 

Od kilku dni coś się zmieniło... palce Tej małej mnie dotykają...to miłe. W końcu zainteresowała się czymś więcej niż palce u stóp i rączek. Tak Mała! To ja! Twoja Wagina! Czy wiesz jak się nazywam? Czy wiesz dlaczego tu jestem i jak wyglądam? 

Nie słyszy mojego wołania, ale gdy tylko jest okazja dotyka mnie paluszkami, bada...ciekawość się w niej budzi...kim jestem? Jak jestem zbudowana?

Niestety dorośli uważają to za coś zdrożnego...zabierają jej rączki...Szkoda, że nie pozwalają naturze dziać się swoim torem. Myślą swoimi- dorosłymi, niby- mądrymi kategoriami. Wiecie co Wam powiem?! Sami nie akceptujecie swojej seksualności! Skoro dziecku zakazujecie poznawania swego ciała...i uważacie, że dotykanie mnie to coś nieprzyzwoitego. Jestem Jej częścią... musi mnie poznać, tak samo jak swoje uszy i nos, dłonie i stopy, brzuszek z pępkiem i delikatne włosy na głowie. Jestem częścią niej i nic na to nie poradzicie, nie zmienicie tego, nie odczepicie mnie, nie schowacie do szkatułki, nie zamkniecie na klucz! Nie oddacie w dniu osiemnastych urodzin. Jestem częścią Jej i zaakceptujcie to...tak mnie stworzyła sama Natura, jak wiele innych podobnych mnie. 

Dajcie sobie spokój...nie mierzcie swoimi kategoriami tego co Ona robi ze mną...

niedziela, 7 listopada 2010

Narodziny Waginy

      Są lata osiemdziesiąte, wczesny poranek... końca zimy, nagle wydostaję się na powietrze. To dzień moich narodzin. Nazywam się Wagina, jak miliony innych, podobnych do mnie wagin. Co z tego, że tak się nazywam, skoro nikt do mnie tak nie mówi, zazwyczaj mówią o mnie jakoś tak...bezcieleśnie. Przez pierwsze tygodnie mojego życia... żyję w ciągłym otoczeniu moczu i fekaliów. Nic dziwnego, skoro jestem Jej częścią. Jej-noworodka. Ciągle mnie duszą pod pieluchą (tetrową oczywiście!), odparzona... niejednokrotnie, smarowana mazidłami, posypywana mąką krupczatką. Co za horror! Jedynymi momentami przyjemności są te chwile, gdy Ją kąpią, wtedy pluskam się w cieplutkiej wodzie, otaczała mnie ze wszystkich stron... cudowne uczucie.

Po kilku miesiącach, gdy nastaje ciepłe lato pozwalają mi oddychać i leżeć bez pieluchy! Kocham lato Matko Naturo!
Gdyby mogło trwać wiecznie...
Wystawiona na działanie powietrza, czułam się jak w salonie SPA, odżywiona i dopieszczona. Czasem docierały do mnie ciepłe promienie słońca, ogrzewając delikatną skórę.
Niestety, nic co dobre nie trwa wiecznie, po lecie nadchodzi jesień, trzeba się zakryć. I znów w odorze, piekąca i odparzona po wielokroć...za co! 

I ta moja właścicielka... kompletnie nie interesująca się moimi potrzebami, co się jednak dziwić takiemu dzikuskowi, jak sama nie umie nawet nic w ręce złapać...niezdara.

Czy wiecie jednak co jest najgorsze? Nie wiem jak wyglądam... patrzą na mnie jedynie przelotem... czy jestem taka brzydka? A Ona! Ona nigdy na mnie nie patrzy... od jakiegoś czasu przechodzi fascynację... dużym palcem u stopy...

Czy coś jest ze mną nie tak...?